Kazanie ks. bpa Marcina Hintza wygłoszone w kościele w Mikołajkach Pomorskich z okazji Dziękczynnego Święta Żniw
Tekst kazalny: 15. Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię. 16. A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu (Hbr 13,15-16).
Przewielebni Duchowni, Siostry i Bracia w Panu,
przeżywamy dzisiaj w Mikołajkach Pomorskich bardzo ważne święto w chrześcijańskim kalendarzu – Dziękczynne Święto Żniw – święto symboliczne właśnie w tym miejscu, bo Wy, Drogie Siostry i Bracia w Mikołajkach Pomorskich, tworzycie jedyną w naszej Diecezji wiejską parafię, społeczność ludzi, którzy żyją z przyrody, z pracy na roli i żyją tak blisko tego, co w miastach jest nam często niedostępne. Przeżywamy tak ważne w naszym ewangelickim kalendarzu Dziękczynne Święto Żniw, które powinno wyrażać naszą wdzięczność za doczesność, za naszą ziemską egzystencję. Nasze dziękczynienie symbolizują także dary złożone na ołtarzu. Przywieźliśmy wam chleb z Trójmiasta, który położyliśmy na waszym ołtarzu obok waszego chleba, możemy również podziwiać ten piękny wieniec żniwny – dzieło koła gospodyń wiejskich w Mikołajkach Pomorskich, trud pracy wielu rąk, pomysłu i realizacji, który wyraża ludzką wdzięczność za dary, które otrzymujemy każdego dnia. Nasze dziękczynne dary mają więc swoją symbolikę. Chleb ma szczególne znaczenie: wskazuje na chleb powszedni, o który prosimy w Modlitwie Pańskiej każdego dnia, by Bóg nam go dawał. Ale jest też to drugie znaczenie, sakramentalne, mówimy Panis Angelicus – Chleb Anielski, który zstąpił do nas z nieba, czyli wskazujemy na Chrystusa. I dzisiaj będziemy tym anielskim darem dzielić się, gdy będziemy przystępować do sakramentu Ołtarza, do Komunii Świętej. Ale są też inne dary – symbole naszej pracy. To dary pochodzące z naszych ogrodów, które tutaj przy ołtarzu również się znajdują – to jest nasza wdzięczność i gotowość dzielenia się z innymi. I będziemy się dzielili ze społecznością sióstr i braci, gdy będziemy wspólnie spotykać się przy chlebie, przy innych darach, dziękując Bogu za wszystko, co nam daje. Chleb to szczególny symbol, dlatego dzielimy się nim z innymi, dzielimy się tym, co mamy, z tego, co Bóg nam ofiarował. Dlatego dzisiejszy biblijny tekst z Listu do Hebrajczyków, tekst wyznaczony przez Kościół Ewangelicki na to dziękczynne święto, wskazuje nam na dobroczynność. Wiemy, że Bogu ofiarą miłą i pochwalną jest właśnie nasza wzajemna pomoc – jak dodaje autor Listu do Hebrajczyków – bo takie bowiem ofiary podobają się Bogu.
Dzisiaj to nie jest oczywiste, że człowiek żyje z pracy swoich rąk, że modli się o wiosenny deszcz, o słońce, że drży, gdy przychodzi przymrozek, a później czeka na żniwa i na Święto Żniw, które kiedyś było przede wszystkim świętem plonów, świętem rolników, tych, którzy pracowali na roli, żyli z ziemi i czuli więź, a tak naprawdę i uzależnienie od przyrody. Wiemy jak w ciągu ostatnich 200 lat zmieniła się nasza cywilizacja. To przemiany nieprawdopodobne w stosunku do tego wszystkiego, co wcześniej przeżywał świat. Także i w ośrodkach wiejskich widzimy jak bardzo nastąpiło przyspieszenie, urbanizacja, industrializacja, począwszy od XIX wieku, które zmieniały obraz świata. Zmieniały także stosunek liczby mieszkańców miast i wsi. I gdy spojrzymy nawet na statystyki naszej Diecezji, zobaczymy jak wielu ludzi mieszka w miastach, a jak niewielu mieszka we wioskach. Tuż obok was przebiega linia kolejowa, symbol przemian XIX wieku, które wymusiły budowanie nowych stacji kolejowych, portów, węzłów komunikacyjnych i nagle przez wiejskie tereny zaczęły przejeżdżać pociągi, zaczęto budować drogi, zaczęły jeździć samochody, autobusy, świat zaczął się zupełnie zmieniać. Stawał się coraz mniejszy. Wielkie odległości, które nas kiedyś dzieliły, stały się nagle małe, a wraz z rozwojem środków komunikacji, gdy weszły do domów radia, później telewizory, Internet, staliśmy się wszyscy na nowo mieszkańcami zupełnie już innej wioski – wioski globalnej. Ludzie za pracą ruszyli do miast, tam, gdzie kiedyś były pola, powstały nowe osiedla, nowe miasta i to wszystko stało się udziałem zaledwie kilku ostatnich pokoleń.
I oto człowiek, który przez całe wieki, przez kilkadziesiąt, kilkaset wieków, żył w pełnej symbiozie z przyrodą, był jej częścią, będąc od niej całkowicie uzależniony, człowiek, który był częścią świata zwierząt i roślin, zaczął się z tego świata emancypować i szukać nowej drogi. Kiedyś ludzie musieli chronić się przed deszczem, gradem, musieli chronić swoje zbiory, gdy były gradobicia, susze, nagłe przymrozki, a współcześnie człowiek zaczął bać się zupełnie innych rzeczy, zupełnie inne lęki napawają go od kilkudziesięciu lat. Dzisiaj człowiek troszczy się o kursy walutowe, o cenę ropy naftowej, która jest wydobywana tysiące kilometrów od nas, a zupełnie nie jest świadom tego, jakie plony były tego roku na polskich polach. Także ów bogacz, bohater dzisiejszej Ewangelii, musiał troszczyć się o to, jak zabezpieczyć plony, a planując to wszystko, wcale nie mógł być pewny, że to, co zgromadził, pozostanie w jego posiadaniu, bo także i on był bardzo silnie związany z przyrodą. On tak samo wyczekiwał wielkich plonów, jak ludzie kilkadziesiąt lat temu wyczekiwali na Święto Żniw, czekając aż zbiory w końcu znajdą się w spichlerzach.
Na koniec żniw czekały całe kraje i społeczeństwa, a dzisiaj tak naprawdę nie wiemy, czy te chleby, które leżą dzisiaj na ołtarzu, pochodzą ze zbóż, które zostały zebrane na polskich polach. Wiemy, że polskie produkty są eksportowane, a do Polski są sprowadzane zupełnie inne – tańsze, a może i gorsze. Jeśli nawet jesteśmy w stanie sobie wyobrazić w jakimś państwie, często bardzo odległym, że zostaną zniszczone wszelkie plony, to jeśli to państwo posiada odpowiednie zasoby finansowe, jest w stanie tak zabezpieczyć potrzeby swoich mieszkańców, że ci w ogóle nie odczują, że wszystko zostało zniszczone.
Drodzy, to są oczywiste rzeczy, o których wszyscy tak naprawdę dobrze wiemy. Czytamy gazety, przeglądamy internetowe strony, słuchamy telewizyjnych wiadomości, ale często nie uświadamiamy sobie, jak wielkie zmiany nastąpiły w świecie, w którym żyjemy, jak człowiek z perspektywy bycia częścią przyrody stał się częścią owej globalnej wioski, o której mówiliśmy, ułamkiem globalnego świata, w którym wszystko się unifikuje i staje się powoli takie same, niezależnie od tego czy to jest Afryka, Azja, Europa, czy Ameryka. Nie trzeba odwoływać się do symboli tego globalnego świata, które wszyscy znamy. Mamy je na ulicach naszych miast, widzimy je nieustannie na reklamach. Tak wiele miast zmieniło się, że przechodząc przez europejskie, czy amerykańskie stolice, trudno powiedzieć gdzie jesteśmy – bo wszędzie są symbole współczesnej cywilizacji.
Świat więc bardzo się zmienił, to nie ulega wątpliwości, ale czy w swej istocie zmienił się też człowiek? Czy człowiek wciąż, tak samo jak niegdyś, nie potrzebuje kontaktu z przyrodą, odczuwania więzi ze zwierzętami, z roślinami, skoro tak żył przez kilkadziesiąt, kilkaset wieków? Czy i my – mieszkańcy miast – nie tęsknimy za tym, by móc ot tak wyjść po prostu z domu do lasu, na pole i nie słyszeć huku pociągów, samochodów, a zamiast tego śpiew ptaków, słyszeć owady, które latają? Czy to wszystko tak się zmieniło, że i my zmieniliśmy się w naszej świadomości, że jest nam ciągle niezbędne w domu radio, telewizor, które brzmią zamiast tych ptaków? Gdy otwieramy lodówkę, nasze szafy, czy zapomnieliśmy już naprawdę skąd to wszystko się bierze?
Dlatego dobrze, Drodzy, że jest takie jedno szczególne święto w naszym ewangelickim kalendarzu liturgicznym – święto plonów, Dziękczynne Święto Żniw – gdy na ołtarzu jest chleb, są owoce, są warzywa, które pokazują, że świątynia, kościół, dom Boży, zamienia się w „dom darów”, które pochodzą z Bożej ręki. To dzisiejsze święto każe nam się zatrzymać i w sposób szczególny zreflektować, czy nie zaszliśmy za daleko w naszej przemianie świata, czy nie zrozumieliśmy źle słów z 1. Księgi Mojżeszowej: „czyńcie sobie ziemię poddaną”, i czy nie staliśmy się tymi, którzy tę ziemię wykorzystują, do granic?
Możemy sobie wyobrazić, że kiedyś będziemy mieszkać także poza tą ziemią, gdzieś w kosmosie, w kosmicznych stacjach, zupełnie oddaleni od tego, co nasze pierwotne, co nasze korzenne. Ale nigdy nie możemy zapomnieć, że wszystko to, co mamy tu na ziemi i poza ziemią, jest tylko darem, który Bóg nam daje, który ofiarowuje nam w szafarstwo – mówiąc staropolskim słowem – albo dzisiejszym – w zarządzanie – to jest coś, co jest nam darowane, powierzone. Mówiąc inaczej Biblia przekazuje nam wieść o powiernictwie, a nie o własności, którą możemy dowolnie rozporządzać. Skoro więc wszystko to, co mamy, jest Bożym darem, to nie jest tak naprawdę nasze! Musimy zatem zastanowić się, jak tym zarządzać, gospodarować, szafarzyć, a przede wszystkim powinniśmy być Bogu wdzięczni za to, co otrzymujemy: choć jedni otrzymują więcej, drudzy mniej, inni z pewnością dużo za dużo, ale niestety tak wielu na świecie otrzymuje tak bardzo mało. A skoro tak wielu ma tak mało, gdy inni mają więcej, to właśnie dzisiejsze święto chce nas przemienić i otworzyć nas na potrzeby innych, chce otworzyć nas na perspektywę dobroczynności, pracy samarytańskiej i charytatywnej. Dlatego już wtedy autor Listu do Hebrajczyków pisał do bogatszych chrześcijan: „nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu”.
Zapominali o tym bogaci chrześcijanie w judeochrześcijańskich, czy hellenistycznych zborach, zapominali o tym bogaci chrześcijanie w starożytności, w średniowieczu i powiedzmy to sobie szczerze: my również tak często zapominamy o potrzebach innych. A przecież, zgodnie z tym słowem, dobroczynność jest tak naprawdę testem, sprawdzianem prawdziwości naszych wyborów, jest testem żywotności naszej wiary. Dlatego dzisiejszy fragment Listu do Hebrajczyków mówi nam wprost, że sprawdzianem naszej wiary jest umiejętność dzielenia się tym, co mamy, a dokładniej tym, co dostaliśmy w darze, z tymi, którzy mniej dostali, z ludźmi, którzy nie mają: albo nic, albo mają bardzo mało, którzy z różnych powodów znaleźli się w takiej sytuacji, że nie są już w stanie sami sobie poradzić. Bo upadł zakład pracy, z którym byli związani przez całe życie, bo PGR, w którym pracowali, został zamknięty, albo dlatego, że praca, którą sobie wybrali, której uczyli się, studiowali, została odrzucona przez rynek i takich zawodów już dzisiaj nie trzeba. Może dlatego ktoś dzisiaj nic nie ma, bo nie potrafi sobie poradzić z tempem przemian, nie nadąża i nie potrafi bogacić się w globalnej wiosce, gdy tak pięknie bogacą się inni. Nie zrozumiemy powodów czyjegoś ubóstwa, zagubienia, czasowego, czy dłuższego wykluczenia ludzi, którzy żyją poza standardami, które sobie wyznaczamy. Ale ważna jest dzisiaj nasza wrażliwość, rozpoznanie potrzeb innych ludzi i otwarcie się na dobroczynność oraz pomocą wzajemną. Najpierw w naszym najbliższym otoczeniu, w naszej rodzinie, wśród naszych krewnych, gdy spotykamy ludzi, którzy sobie nie radzą z życiem. Otwarcie się na budowanie nowych relacji, odnalezienie w sobie łączności z drugim człowiekiem, pójście w kierunku empatii, współodczuwania, wczucia się w świadomość i potrzeby bliźniego. Zrozumienie siebie samego jest tego początkiem – od autorefleksji w kierunku otwarcia się na potrzeby drugiego człowieka. Ze zrozumienia sytuacji świata i ze zrozumienia naszej osobistej relacji wobec Stwórcy, powinna wynikać postawa otwarcia się na potrzeby drugiego człowieka.
Dlatego po nabożeństwie, zasiadając dzisiaj w parafialnym ogrodzie przy stołach, gdy będziemy spożywali dary, gdy będziemy dziękować Bogu wspólnie za to, co mamy, gdy w modlitwie będziemy Mu dziękować za nasze zakłady pracy, domy, szkoły, uczelnie, za pola, za ogrody, za działki, które mamy, pamiętajmy, że są tacy, którzy tego wszystkiego nie mają. Bo to wcale nie jest takie oczywiste, że to wszystko, co mamy, nam się po prostu należy. Starajmy się więc traktować wszystko to, co mamy, jako wielki dar od Stwórcy, którego inni być może nie mają. Dlatego dziękując Bogu za wszystko, co otrzymaliśmy, niech naszym dziękczynieniem będzie otwartość, dobroczynność i wzajemna pomoc.
AMEN.