Kazanie ks. bpa Marcina Hintza wygłoszone w Lęborku podczas Dni Jakubowych
Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza podczas ekumenicznego nabożeństwa z okazji Dni Jakubowych w Lęborku, dnia 20 lipca 2017 roku.
Tekst kazalny: (J 15,9-13)
9. Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej.
10. Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego.
11. To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna.
12. Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem.
13. Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich.
Drodzy bracia w urzędzie zwiastowania Bożego Słowa, udzielania sakramentów, drogie siostry i bracia w Jezusie Chrystusie!
Rozpoczynamy Dni Jakubowe w Lęborku, od uroczystego nabożeństwa ekumenicznego, od wspólnej modlitwy do Boga o błogosławieństwo dla tego miejsca i dla wszystkich jego mieszkańców. Chcemy prosić, by Bóg był prawdziwie obecny w naszych sercach, byśmy poważnie traktowali Jego słowa i byli tymi, którzy je wypełniają. Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem, wytrwajcie w miłości mojej!
Drodzy, te słowa nauczyciela z Nazaretu były skierowane do kręgu najbliższych uczniów, do wybranych nazywanych Apostołami, czyli wysłannikami. Było ich dwunastu, wśród nich był Jakub, który jest patronem tej świątyni, tego sanktuarium, i patronem miasta, w którym dzisiaj jesteśmy – Lęborka.
To było słowo skierowane także do niego, bezpośrednio, by wytrwał w miłości Chrystusowej. Tak te słowa Jezusa zapamiętał i zapisał Jego umiłowany uczeń, Jan. To słowo, skierowane do wąskiego kręgu, jest jednak apelem skierowanym do wszystkich pokoleń, do tych, którzy widzą w Jezusie Chrystusie swego nauczyciela, Rabbiego, jak Go po swojemu nazywali apostołowie, uczniowie z Galilei, Palestyny. To słowo skierowane i do nas, i do przyszłych pokoleń. W dzisiejszej Ewangelii Pan zaprasza nas do trwania w Jego miłości i tę miłość poszczególne pokolenia, generacje, rozmaicie rozumiały. Ale najważniejsze jest to, by rozpoznać, że to On sam pierwszy nas ukochał, był Tym, który nas wybrał. Tak jak powołał swoich apostołów, by oni nieśli Ewangelię całemu światu, tak poprzez wszystkie pokolenia powołuje mężczyzn i kobiety, młodych i dojrzałych, starych, bez względu na to w jakiej fazie naszego życia jesteśmy, byśmy byli Jego naśladowcami. Powtarzamy: przykazanie miłości jest największym przykazaniem, przykazanie miłości to Pierwsze, bo tak jak ukazuje Boga apostoł Jan – Bóg jest miłością. I Bóg wyraża samego siebie właśnie poprzez miłość. To dopiero później filozofowie próbowali opisać Jego istotę, esencję, a Bóg jest przede wszystkim w egzystencji, w proegzystencji wobec nas, wybiera nas i egzystuje poprzez miłość. Miłość – Agape, która jest siłą sprawczą, jest mocą, jest życiem, bo świat został stworzony z Bożej miłości, z tego, że On wszystko chce ku dobremu. I to miłość jest tą mocą, która przezwycięża wszystkie inne, także i śmierć.
Nie ma nic większego ponad nią, miłość uformowała kosmos, ona wprawia w ruch wszystko, co żyje, daje życie stworzeniom i także nam, ludziom. To Boża miłość podtrzymuje nas przy życiu, wprowadza w naszą codzienność harmonię i porządek. Możemy powiedzieć, że dzięki Bożej miłości tak naprawdę świat istnieje i ludzkość istnieje, aż do dzisiaj. Aż do tego dnia, bo Bóg tak pełen jest miłości.
W dzisiejszym świecie ludzie odmieniają to słowo w różnym kontekście, często nie wiedząc co ono znaczy i myląc przyjemność z prawdziwą miłością, która zawsze jest powiązana z odpowiedzialnością. Dzisiejszy świat nie dość, że nie rozumie na czym polega miłość, to często zupełnie inne słowa stawia na piedestał. Znamy z historii ten czas, gdy ponad człowieka stawiana była rasa, naród albo inne wartości, które ludziom wydawały się być ważniejsze od miłości, od słowa bliźni, brat i siostra. Prowadziło to do strasznych kataklizmów, do wojen, do nienawiści i budowania cywilizacji skierowanej przeciwko człowiekowi. Wtedy, gdy człowiek odrzuca miłość, stawia ponad wszystko siebie samego, swoją grupę, plemię, do którego należy, wtedy rodzi się nienawiść. I myślę, że wszyscy z niepokojem obserwujemy to, co dzieje się w świecie, w Europie i w naszym kraju. Język nienawiści, język pogardy, braku szacunku dla drugiego człowieka, gdy nie wiadomo jaka sytuacja jest w stanie doprowadzić ludzi do tak wielkiej agresji. Współczesny świat szuka nowych wyzwań, szuka nowych formuł w ponowoczesności, w świecie, który wypycha Boga gdzieś na margines, który mówi: w świeckiej przestrzeni nie ma miejsca dla sacrum. To świat nowych wartości, nowych wizji, nowego człowieka, człowieka XXI wieku, który – jak twierdzi – potrafi się obejść bez tego, co Boskie, co transcendentne. Dlatego dobrze, że dzisiaj, tutaj, jest inaczej, że święto waszego miasta rozpoczynacie, Drodzy, od Marszu Pokoju i ekumenicznej modlitwy. Marszu Pokoju, w którym co prawda nie wzięły udziału tłumy, ale pokazał on ludziom, którzy nas spotykali po drodze, że mamy do zakomunikowania pewien przekaz, że chcemy do ludzkich serc dotrzeć z orędziem pokoju i chcemy mówić o miłości. Jezus mówi nam, abyśmy się miłowali wzajemnie. Nie mówił On o wielu sprawach, które dzisiaj są dla nas wyzwaniem, ale zawsze mówił nam, że człowiek powinien być w centrum naszych starań. Nie władza, naród, rasa, ale każdy pojedynczy człowiek, nasz bliźni. Dlatego Jezus nie tworzył nowych katalogów przykazań, zakazów i nakazów, ale mówił, Drodzy, – zwłaszcza w Janowej Ewangelii – o tym, co najważniejsze, o miłości. Gdybyśmy chcieli na Janową Ewangelię spojrzeć od pierwszego aż po ostatni rozdział, to moglibyśmy powiedzieć, że jest to księga biblijna, która ukazuje Boga w miłości – albo Bożą miłość. Jezus sam nas wybiera i mówi, że trwanie w miłości jest możliwe poprzez Jego wybór, poprzez to, że On sam nas powołał na swoich uczniów, że to Bóg wybiera, a nie człowiek wybiera. Dlaczego? – bo człowiek może źle wybrać, może nie rozpoznać tego, co jest najważniejsze. A gdy Stwórca sam nas wybiera, powołuje – wtedy możemy mieć pewność, że jesteśmy dobrze wybrani, a naszą odpowiedzią powinna być wdzięczność realizująca się w chrześcijańskim powołaniu. Trzeba to powtarzać, że trwanie w prawdziwej miłości możliwe jest tylko dzięki miłości Chrystusa. Ona jest rozdzielona na każdego człowieka, On miłował swoich uczniów w sposób jedyny, niepowtarzalny dla każdego. Zgodzimy się chyba, że inaczej Chrystus kocha mnie, inaczej każdego z tu obecnych duchownych, ojców Franciszkanów, i każdego inaczej kocha z nas, siedzących tutaj w ławkach Jakubowego kościoła. Bo każdy z nas jest inny. Jan jest pełen wrażliwości, głębokiej duchowości, uczuciowości. Inny jest święty Jakub apostoł, patron dzisiejszego święta, przez język teologów nazywany wręcz „judaizującym”, tym, który chciałby, aby dawne żydowskie porządki obowiązywały w kościele. Przez niektórych teologów został wręcz nazwany doktrynerem, tym, który trwał przy dawnej doktrynie nie pozwalając, by Paweł, apostoł narodów, szedł w świat. Ale co odnajdujemy w jego postaci? Trwanie przy Jezusie, poświęcenie i realizm, szacunek dla tego, co było, co przeszłe, by budować dobrą teraźniejszość.
U każdego z apostołów odnajdziemy inne wartości w budowaniu grupy, społeczności. Twardy Piotr – od pewnego etapu, a na początku niezdecydowany, gotowy się wyprzeć Jezusa. Realista, sceptyk, badacz, naukowiec Tomasz bliźniak, Andrzej, Szymon Zelota – to wszystko są postaci, które reprezentują ludzkość, każdego z nas, z naszymi dobrymi i słabszymi cechami. Ale trwanie w miłości było możliwe między nimi dzięki prawdziwej miłości Chrystusowej. On dopuścił to grono do siebie, był dla nich rabbim, mistrzem, nauczycielem i budował między swymi uczniami, i sobą, autentyczną, głęboką relację przyjaźni. A ta relacja była oparta o relację doskonałej miłości, jaka była pomiędzy Ojcem i Synem. I Jezus zapowiedział im zesłanie Parakleta, Ducha Świętego, który umocni w nich tę przyjaźń po Wniebowstąpieniu. I powiedzmy to dzisiaj: mimo różnic temperamentów, mimo różnego spojrzenia na rolę Starego Testamentu w chrześcijaństwie, apostołowie, tak jak zaświadczają to nam Dzieje Apostolskie, trwali w jedności, trwali w modlitwie, we wspólnocie, bo był wśród nich obecny Duch Jezusa, Duch miłości.
Jeśli to Jezusa będziemy stawiali w centrum, jeśli będziemy gotowi powiedzieć, że to do Niego powinno należeć ostatnie zdanie, wtedy możemy wierzyć, że będziemy zmieniać ten świat na lepsze. Jeśli zaś będziemy uparcie forsowali swoje zdania i uznawali tylko swoją wizję realizacji świata wokół nas, także tej naszej „małej ojczyzny”, którą żyjemy, nigdy nie doprowadzimy do pojednania i budowania otwartego świata. Świadomość bycia wybranym, bycia uczniem Chrystusowym, bycia przez Niego pochwyconym, pozwala nam spojrzeć na nasze zadania z nowej perspektywy. Z perspektywy odpowiedzialności, że to, co czynię, wypełniając moje publiczne funkcje, będąc członkiem Rady Miasta, cechu, reprezentując innych w ważnych sprawach, powinienem czynić mając przede wszystkim na względzie dobro drugiego człowieka, nie zawsze tylko partykularny interes. I byśmy potrafili, tak jak to czynił Jezus, w drugim człowieku zobaczyć bliźniego – nawet jeśli różnimy się zupełnie w naszych poglądach, jeśli nie zgadzamy się z jego wizją polityki świata, powinniśmy go szanować jako człowieka. Ktoś z was powie: to nas przerasta, to jest niemożliwe do realizacji. Ale przecież – powiedzmy to szczerze – świat, w którym żyjemy dzisiaj, jest o wiele bardziej komfortowy od tego w czasach apostolskich. Tym bardziej wielkość zadań przerastała wysłanników, powołanych apostołów i pierwszych chrześcijan. Oni musieli dosłownie rzucić wszystko to, co mieli, zostawić swoje rodziny, żony, dzieci, by pójść w świat i głosić Ewangelię. Mając zarazem świadomość, tak jak Jakub, co się może z nimi stać – że za uczniostwo mogą zapłacić najwyższą cenę. A oni mimo to trwali w jedności, we wspólnocie apostolskiej, bo łączyła ich miłość Chrystusowa.
Miłość scala ludzi, wiąże, daje rozwój, postęp, a gdy jest wzrost miłości w nas samych możemy tę miłość budować w przestrzeni wokół nas. Miłość czyni nas pięknymi ludźmi, nie w sensie cielesnym, ale duchowym. Budujemy się, budujemy wspólnotę ludzi pojednanych w Chrystusie, którzy są gotowi ofiarowywać siebie drugiemu człowiekowi. Jan zapisał w dzisiejszej Ewangelii to słowo Chrystusa: nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Drodzy, nie musi to być dar życia w męczeństwie, w martyrii. Martyria może być też świadectwem poświęcenia się dla drugiego, gdy oddajemy część swego życia na rzecz drugiego człowieka, jako wolontariusze w hospicjach, jako ci, którzy opiekują się starszymi, słabszymi, którzy oferują swój czas, zdolności dla osób niepełnosprawnych, dla zagubionych dzieci, dla tych, którzy czują się w tym świecie zupełnie osamotnieni. Dawanie życia swego za przyjaciół, to rezygnowanie z samego siebie, ze swoich przywilejów na rzecz drugiego człowieka. To bardzo trudne, ale nie niewykonalne, droga apostołów, w tym i apostoła Jakuba, pokazuje nam, że można wytrwać, jeśli jest się tylko w głębokiej więzi z Chrystusem.
O taką więź z Bogiem chcemy się dzisiaj modlić, w ten czwartkowy wieczór, w czas wyciszenia, refleksji, otwarcia na transcendencję. Chcemy, by to ekumeniczne nabożeństwo wzmocniło naszą wiarę, by pogłębiło wzajemny szacunek i naszą międzyludzką miłość. O to prosimy Cię dzisiaj, Boże, Panie miłościwy.
Amen.