Kazanie Biskupa Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej wygłoszone podczas Synodu w Koszalinie

Kazanie Biskupa Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej wygłoszone podczas Synodu w Koszalinie

  ks. Marcin Rayss   |   Dodano:     02.04.2015 14:12

Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza podczas Synodu DPW 14 marca 2015 w Koszalinie na tekst 4. Niedzieli Pasyjnej Laetare z Ewangelii wg św. Jana 12,20-26.

Przewielebni i Wielebni Księża, Drogie siostry i drodzy bracia w Panu,

nasz tegoroczny Synod w sposób szczególny poświęcony jest urzędowi kościelnemu. W różnych funkcjach, w różnych wymiarach, chcemy przyjrzeć się, jak możemy najlepiej służyć Kościołowi. Bo powołaniem każdego duchownego i każdego chrześcijanina w myśl nauki o powszechnym kapłaństwie jest przede wszystkim głoszenie Chrystusa. Głoszenie tego, że jest On Zbawicielem świata i Zbawicielem każdego z nas.

Apostołowie zostali powołani przez Jezusa właśnie w tym celu, by iść w świat, głosić Ewangelię i jak na pożegnaniu powiedział im: by w imię Chrystusa, w imię Trójcy Świętej chrzcić cały świat. Wśród tych uczniów byli Filip i Andrzej. Nie zawsze byli oni pewni swojego powołania, a do tego nie zawsze wiedzieli co mają czynić, jako powołani przez Jezusa. Filip został zaskoczony prośbą hellenizujących Żydów, albo judaizujących Greków – bo obydwie możliwości są tutaj brane pod uwagę. Nie wiedział co z tym zrobić, z prośbą Greków, którzy podeszli do niego mówiąc: „Panie, chcemy Jezusa widzieć”. Ta konstrukcja jest typowa właśnie dla myśli greckiej. Żaden Żyd nie zwróciłby się w ten sposób do innego człowieka, bo słowo Adonai, w takim kontekście, było zarezerwowane wyłącznie dla Boga, a greckie słowo Kyrios, którego tu użyli, pokazuje kontekst ich życia – nieznajomość judaizmu, jego zasad, jego praw, jego pobożności. Ale usłyszeli o Jezusie i przyszli do jednego z Jego uczniów, mówiąc: „chcemy Jezusa widzieć, chcemy Go zobaczyć, czyli Go poznać”. Filip, nie wiedząc co ma zrobić, idzie do Andrzeja, konsultuje się, nie mówi, że jest nieomylny, że wie wszystko, ale we wspólnocie apostolskiej dzieli się swoją duszpasterską troską. Po rozmowie Andrzej i Filip razem powiedzieli Jezusowi o prośbie Greków. I wtedy Jezus proklamuje objawienie, ukazanie się światu. Jezus tego dnia objawia się całemu światu, wszystkim narodom, mówi: „nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy”.

Na kartach Ewangelii w wielu miejscach znajdziemy to przesłanie, które mówi Jezus: „zostałem posłany przede wszystkim do tych, którzy są z Izraela”. Ale później Jezus pokazuje swój uniwersalny wymiar. Z partykularnego proroka Izraela staje się Zbawicielem całego świata, tym, który jest posłany do wszystkich ludzi, do wszystkich bez względu na ich kulturę, język, rasę, czy płeć. On jest Synem Człowieczym, a więc jednym z ludzi, jednym z nas. Sam Jezus właśnie tego tytułu mesjańskiego używał najczęściej, by ukazać solidarność z nami, z nami jako grzesznikami, tymi, którzy potrzebują Jego pomocy. I o czym Jezus zaczyna mówić do Filipa i Andrzeja? „Zaprawdę powiadam wam...” – mówi o uczniostwie, mówi o tym, na czym powinna polegać ich misja w świecie.

My na Synodzie mówiliśmy wczoraj tak wiele o urzędzie kościelnym. O jego funkcjach, zadaniach, o jego godności w relacji do urzędów innych Kościołów. Jak często czujemy się w tym niezrozumiani i widzimy, że ruch ekumeniczny nie przynosi takich owoców, jakie powinien. Że to ziarno ekumeniczne, które zostało wrzucone do ziemi, wcale nie wydaje takiego owocu, jakiego się spodziewaliśmy. Wciąż żyjemy w półprawdach, niedopowiedzeniach, w łudzeniu się i w mamieniu wzajemnie stron. To ziarno może jeszcze nie obumarło, bo może z różnych stron nie obumarł kościec konfesyjny, granice konfesyjne, które sami sobie wyznaczamy i nie możemy ich przekroczyć. Bo mówimy o urzędzie, o czymś, co jest dostojne, godne, nienaruszalne, dozgonne. A co wynika z dzisiejszego tekstu? Jezus mówi nam o uczniostwie, nie o urzędzie! O uczniostwie, czyli o podążaniu drogą Jezusa, o nieustannym byciu Jego uczniem, byciu tymi, którzy wsłuchują się w Jego Ewangelię. I dlatego my, jako ewangelicy, nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów, powinniśmy być raczej dumni z naszego ewangelicznego pojmowania urzędu kościelnego. Ewangelicznego – podkreślmy to. Jezus powołał nas, jako swoich uczniów. Szedł do wszystkich głosząc Ewangelię, wybrał grupę tych, którzy mieli nieść tę Ewangelię w świat, ale nie ustanowił ich książętami Kościoła, panami, czy tymi, którzy mają rządzić. Prawdziwe uczniostwo polega na tym, co Jezus mówi dzisiaj do nas w Janowej Ewangelii. Polega na dawaniu samego siebie, dawaniu naszego czasu innym, dzieleniu się naszym doświadczeniem wiary, naszą teologiczną wiedzą, tym wszystkim, co przez całe życie w różnych postaciach zdobywamy, budujemy naszą tożsamość, po to, by dawać innym. Tak jak Filip i Andrzej dyskutujemy o tym, wypracowujemy właściwy model podejścia do danego zagadnienia, szukamy dróg do Jezusa i z drugiej strony szukamy dróg do człowieka, by dotrzeć z Ewangelią do tych, którzy jej potrzebują, by dotrzeć do tych, którzy są słabi, zagubieni, do tych, którzy chcą Jezusa widzieć, którzy chcą widzieć swoje zbawienie i łaskę. Do tego nas przekonuje dziś sam Zbawiciel, byśmy szli drogą naśladowania, byśmy za Nim podążali. Jezus mówi nam, że bycie prawdziwym uczniem polega na posługiwaniu, służbie, oddawaniu się na rzecz drugiego człowieka i polega na podążaniu za Nim: „Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną”. To idea podążania za Chrystusem, naśladowania Go.

W dziejach chrześcijaństwa znajdujemy różne interpretacje tego modelu naśladowania. Wiemy, że najbardziej znanym chrześcijańskim traktatem, poświęconym naśladowaniu, jest niewielkie dzieło Tomasza z Kempis. Jakże różne to odczytanie słów Jezusa od tych, które zaproponował Dietrich Bonhoeffer w swoim Nachfolge (Naśladowaniu). Bo chrześcijanie różnych epok, różnych kultur, w rozmaity sposób odczytywali te słowa: „Kto chce mi służyć, niech idzie za mną”, o podążaniu za Jezusem, o wybraniu drogi Jezusowej. Średniowiecze kładło akcent na pasję, na umartwianie się, na to wszystko, co też było udziałem Jezusa. My, dzisiaj, mówimy w sposób radosny o tym, co On przynosi światu, co chce dać każdemu człowiekowi, który w tym pędzie współczesności – zupełnie nieznanym średniowieczu – jak ten zagubiony, pędzący, współczesny człowiek potrzebuje zupełnie innego pocieszenia, zupełnie innej troski, niż człowiek średniowiecza. Wtedy w późnym średniowieczu, tak jak to pojmował nasz Reformator, człowiek potrzebował przede wszystkim pewności zbawienia. Żył w lęku przed diabłem, piekłem, szatanem, przed potępieniem. Dzisiaj, powiedzmy to sobie szczerze, wiele z tych obrazów jest zupełnie obcych współczesnemu człowiekowi, mamy inne lęki, inne bolączki. I w rozmowie, w dialogu, niczym Filip i Andrzej, powinniśmy tym, którzy przychodzą do Jezusa z różnych stron świata, z różnymi doświadczeniami, bagażami, ciężarami, przekazać Jezusa takiego, jakim On jest. Czyli wsłuchać się w to, co sam Jezus ma nam do powiedzenia, co mówi Boży Syn i Syn Człowieczy do nas, którzy jesteśmy Jego uczniami, którzy chcemy tą drogą podążać, choć nie zawsze wiemy jak i którędy. Boże Słowo jest tym wielki darem, gdzie możemy odnaleźć prawdziwe, realne Słowa Jezusa, to, co On mówił do realnych ludzi, których spotkał na swojej drodze. To nie są jakieś tam zapiski, czy wizje uczniów. To są Jego Słowa, które oni, jako uczniowie, ponieśli dalej w świat, bo przyjęli na siebie prawdziwy ciężar uczniostwa i prawdziwą radość uczniostwa. Bo Jezus kończy pocieszeniem: „gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie, jeśli kto mnie służy uczci go Ojciec mój”. To znak, że nawet wtedy, gdy nasze zwiastowanie, nasz przekaz, są odrzucane, wyśmiewane, pogardzane, nie powinniśmy się załamywać, gdyż wiemy, że On jest z nami, i że jeśli kto Jemu służy, tego uczci sam Ojciec – Bóg Wszechmogący, który nad wszystkim panuje i we wszystkim może obdarzyć wielką łaską: pokojem z Bogiem i pojednaniem z ludźmi.

Weźmy, Drodzy, na siebie, w tym pasyjnym czasie, ów dar uczniostwa. Nie wstrzymujmy się, nie zatrzymujmy się, lecz pójdźmy do Jezusa i powiedzmy Jezusowi o tym, co nam leży na sercu: o naszych problemach, jakie mamy w codziennej pracy, w duszpasterskiej służbie, w prowadzeniu parafii, w zarządzaniu parafią – jako Rady Parafialne. Pójdźmy do Jezusa z innym, z drugim, by podzielić się tym, co nas boli, czego nie rozumiemy i nie pojmujemy, a wtedy On na pewno pokaże nam, jaką droga mamy kroczyć: drogą uczniostwa, służby i pojednania.

Amen.



comments powered by Disqus comments powered by Disqus